top of page
  • Writer's pictureMichał

Sekretne życie fotografii cz.1

Do napisania tego felietonu sprowokowało mnie nieustanne i nieopuszczające mnie pytanie:

gdzie jest fotografia w dzisiejszym świecie?

Gdzie jej charakter, który sprowokował mnie do zostania jej pasjonatem, a tym samym wybrania tej trudnej ścieżki zawodowej?





W rozmowach z wieloma fotografami (biorę pod uwagę wyłącznie tych, którzy mają podejście zarówno zawodowe jak i artystyczne) zawsze przejawiało się wspólne wrażenie o swoistym „upadku” charakteru fotografii. Składa się na to bardzo wiele czynników, które można całkiem precyzyjnie wymienić, choć to temat na zupełnie inne rozważania.

Proszę mnie źle nie zrozumieć, fotografia w dzisiejszych czasach ma się bardzo dobrze i wcale nie „upadła”. Zmieniły się jedynie jej „wartości progowe”. I to jest w tym temacie kompletnie kluczowe. To, co jeszcze kilkanaście lat temu uznawano za „prace fotograficzne w procesie i na poziomie podstaw edukacji tego kierunku”, dzisiaj możemy znaleźć na wystawach. To, co kiedyś było zaledwie akceptowalne na wystawach, teraz uznawane jest jako high art. Ta tendencja dotyczy bardzo wielu aspektów rzeczywistości kreatywnej i nie jest domeną tylko tej sfery zawodowej czy artystycznej. Demokratyzacja a zarazem pauperyzacja sztuki ma charakter wszechobecny. Zwolennikom takiego procesu pragnę przypomnieć, że sztuka nigdy nie miała charakteru demokratycznego a elitarny. Co za tym idzie – jej odbiór jest zdecydowanie subiektywny, ale określenie jej poziomu progowego (np. warsztatowego) zdecydowanie nie. Przykładowo: wybierając między jazzem a bluesem albo między rockiem a muzyką klasyczną kierujemy się preferencjami subiektywnymi… i dobrze. Oczywiście, dokonywanie tego typu wyboru nie stawia nas w gronie elity, bo ta jest z reguły zarezerwowana dla twórców a nie odbiorców. Nie wliczam tutaj do zacnego grona zawodowych krytyków, niech się nie łudzą. 😏


Jednak w przypadku zastanawiania się nad wyborem pomiędzy dziełem dobrym a słabym, powinnismy być predestynowani do… milczenia. Pytanie brzmi:


kto decyduje o tym, gdzie znajduje się obiektywny punkt progowy, że cokolwiek sztuką się staje?

Odpowiedź jest prosta - nikt. O tym decyduje samo dzieło.

Jeżeli wyczuwamy w nim dobry poziom warsztatu, kreatywności, innowacyjności, intencjonalności, znaczenia treści, formy, abstrakcji itp., to na pewno dzieło przekracza próg obiektywny sztuki. Czy nam się ono podoba, to już inne zagadnienie. No dobra, ale jak to „wyczuwamy”? No to już zależy od poziomu rozwoju osobowości (np. wg skali Allporta). Nie chcę być źle zrozumiany – „wyczuwanie” sztuki nie jest zależne od progu rozwoju osobowości, to pozwala jedynie nam ją opisać, określić nasz emocjonalny do niej stosunek oraz zinterpretować na swój własny użytek (lub słuchaczy zainteresowanych naszą opinią).


Owo „wyczuwanie” znajduje się w nas od zawsze i ma charakter zarówno immanentny jak i rozwojowy. Jest w stanie nieustannego procesu. Jedyne, czego możemy od siebie wymagać, to wsłuchiwanie się oraz bycie otwartym. Nie pozwólmy innym na kierowanie tym procesem, ale wykazujmy czujność na konstruktywne, osobiste, a czasem nawet zaskakujące opinie innych.

Jak się to ma konkretnie do fotografii? Zapraszam do kolejnego tekstu,

już niebawem :)









46 views0 comments
bottom of page